Hejka 😊 Co u Was? Ja znów się szkolę na północy naszego kraju, całkiem blisko morza. Można by pomyśleć, że „fajosko” 😊- „…morza szum, ptaków śpiew…”, ale jest pochmurno i brzydko i czasem powieje. Na termometrze, jak na listopad, całkiem nieźle. No, ale może tego jodu trochę do kieszeni zagarnę i sobie przywiozę 😉 Wieczorem, dzień przed wyjazdem, razem z moją córcią-Martą zrobiłyśmy oponki, które tu nawet ze mną przyjechały. Przydały się do pierwszej porannej kawy. Lubicie oponki? Piekły je nasze babcie i mamy, a przepisów jest całe mnóstwo, ale wszystkie sprowadzają się do podstaw czyli ciasto z mąki, twarogu i jajek, wykrojone w kółko, smażone na głębokim oleju i posypane pudrem. A późniejsze wariacje na temat zależą już od wyobraźni. No to do dzieła 😉
Składniki:
- 40 dkg do 0,5 kg mielonego twarogu ( u mnie był prawdziwy wiejski, zmielony w Termomixie)
- 0,5 kg mąki pszennej + do podsypywania
- 3 jaja
- 0,5 szklanki cukru
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- szczypta soli
- cukier puder ( do posypania) + opcjonalnie cukier waniliowy
- 1-1,5 oleju do smażenia ( użyłam rzepakowy)
Sposób przygotowania:
Najlepiej kupić dobry, swojski twaróg i go zmielić,
ale jeśli ktoś nie ma takiej możliwości może być sklepowy już zmielony. Z mąki, twarogu, jajek, cukru, soli, i sody zagnieść ciasto. Ciasto rozwałkować na grubość ok 1 cm. Za pomocą szklanki wykrawać koła, a potem kieliszkiem w każdym kole malutkie kółeczka.
Oponki smażyć w głębokim, gorącym oleju aż się zrumienią.
Wykładać na ręcznik papierowy, posypać cukrem pudrem z dodatkiem wanilii lub bez – jak kto woli.
Z kółek od kieliszków zagniatać kolejne partie ciasta i wykrawać oponki lub, jeśli komuś się nie chce, smażyć te kółeczka i posypywać cukrem. Najlepiej smakują tuż o przygotowaniu, tego samego dnia. Są wtedy pulchne. Na drugi dzień stają się trochę gumowate i twarde.
Smacznegooo!:)