To są jedyne pierniki, które od pierwszego do ostatniego pałaszowania są mięciutkie i to jest ich fenomen. Córka mi je kiedyś wynalazła gdzieś w Internecie i od tej pory co roku je piekę. Z podanych proporcji wychodzi cała góra pierników, ale można tę porcję przecież zmniejszyć np. o połowę. Nie będę w ukrywać, że w zdobieniu jeszcze wiele mi umiejętności brakuje, ale uczę się pilnie 😉 – przecież nie od razu Kraków zbudowano 😉 Smakiem przypominają mi, trochę stare jak świat, „Katarzynki”. Godne polecenia 🙂
Składniki:
- 1 kg mąki i trochę do podsypywania
- 6 łyżek miodu
- 400 g cukru
- 6 łyżeczek przyprawy do piernika gotowej lub przygotowanej samemu
- 2 łyżki kakao
- 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
- 250 g masła
- 5 jaj
- 2 łyżki sody (rozpuścić w 2 łyżkach ciepłej wody)
- 3 łyżki kwaśnej śmietany
- 3 łyżki rumu ( niekoniecznie)
Składniki na lukier:
- Sok cytrynowy z 2-3 cytryn
- cukier puder – tyle ile po dodaniu do soku utworzy lukier
Masło, cukier, miód, kawę, kakao i przyprawę korzenną włożyć do garnka z grubym dnem (u mnie oczywiście żeliwny) podgrzać, cały czas mieszając aż składniki się rozpuszczą. Zdjąć z ognia, dodać do masy 250 g mąki i miksować. Odstawić, aby trochę przestygło. Następnie dodać jajka, resztę mąki, śmietanę i rozpuszczoną w wodzie sodę. Zagnieść, ciasto musi stać się gładkie. Odłożyć do lodówki na 1-2 godziny – trochę zgęstnieje i będzie się lepiej wałkować. Ciasto rozwałkować na stolnicy na grubość ok. 0,5 cm i wycinać pierniczki. Używać ulubionych świątecznych foremek. Piec w 170st. w termoobiegu przez 8-10 minut. Odstawić do wystygnięcia. Utrzeć lukier i za pomocą woreczka z obcięty czubkiem lub szprycy dekorować pierniki.
Smacznegooo! 🙂