Tak jak obiecałam, pokażę Wam teraz co dobrego szamałam i co popijałam w Brnie. Było tego trochę… z chęcią jeszcze bym popróbowała, no ale czasu zabrakło…i pojemność żołądka też jest ograniczona 😉 No to lecimy!:)
Na zdjęciu widzimy jedną z przekąsek, którą oferował lokal, polecany w Internecie. Są to kulki z sera miejscowego,typu pleśniowego, panierowany w papryce. Niby takie to niepozorne, a smaczek nowy, oryginalny, ciekawy.
A w tym właśnie miejscu próbowaliśmy różnych miejscowych przekąsek. A ten sympatyczny pan serwował to wszystko i donosił piwko. Lokal jak widać urządzony klimatycznie. Widać, że już wiele …wiele lat musi istnieć.
Niepozorne wejście, położenie – niezły kawałek od centrum…gdyby nie Internet nie trafilibyśmy tam.
Tuż przy barze widać jakie kulinarne klimaty tu panują.
Kolejna przekąska to marynowana kiełbasa ze sporą ilością również marynowanej cebuli i z dodatkiem miejscowej, średnio pikantnej, ale ciekawej w smaku papryki.
Marynowany ser- uwielbiam! Próbujcie, jeśli tylko będziecie mieli okazję 🙂 Niepowtarzalnie pyszny !
Banalnie proste: kanapka z białego pieczywa, posmarowana masłem, a na to ser (podobny do naszych górskich serów) i plaster cebuli w papryce. Na zagryzkę ekstra 🙂
A to już lokal w centrum. Typowo komercyjny, dla sporej ilości klientów, turystów. Ciekawie wyglądają szafki szklane, przez które widać aparaturę do piwa. Duży asortyment w karcie.
A to piwo…mleczne. Nie zawiera jednak mleka, a nazwa pochodzi stąd, że w kuflu jest więcej białej piany niż piwa 😉 Jest pomysł? – jest. W smaku całkiem niezłe. Pyszne było tutaj piwo cytrynowe, z prawdziwym sokiem, bardzo orzeźwiające.
A gdy ktoś nie ma ochoty spożywać wewnątrz, może to zrobić przy parapecie okiennym, co widać na załączonym obrazku 🙂
A na ryneczku takie cudo – burczak czyli świeże wino (odpowiednik francuskiego beaujolais nouveau)) . Oczywiście od lokalnego producenta,czyli tak jak lubię-swojsko.Mamy i białe wino i
czerwone wino. Jeśli nie piliście, to Wam powiem, że to jest wino, które jeszcze pracuje (potocznie “chodzi”), jest w trakcie fermentacji, czyli jest tak jak by było gazowane. Ponieważ jest na takim etapie, więc nie było procesu klarowania i wino jest mętne. Idealnie smakuje w ciepłe dni, mocno schłodzone.
Nam też smakuje. Dobrze, że zawsze jeździmy z lodówką turystyczną 😉
A na ryneczku śliczna, mobilna budka z lodami…wegańskimi!
Zobaczcie jakie ciekawe smaki: rokitnik, mirabelka, prażony kokos…
Grzechem byłoby nie spróbować ! 😉
A gdy ktoś spragniony – zimna jak lód lemoniada – pycha! A jakie smaki: piernik, mak, soda…
Czy zdziwiło kogoś, że musiałam spróbować ?….raczej nie :)….a poza tym było taaaak gorąco…;)
A co próbowałam (oprócz piwa) w “Drewnianym wilku”? – pierwszą polevkę z menu – fotka niżej…
“Cesnecka se syrem a opecenym chlebem”- tak to brzmi w oryginale (brak tylko czeskich liter)- tak podana,
a taką wcinałam po wymieszaniu 😉 Ciekawy smak, warto było spróbować, bo takiej nie jadłam. Kaloryczna, nie polecam na wieczór.
A tą paprykę “kozi rohy” kupiłam sobie później w słoiku- pychotka! Z chęcią przywiozłabym sobie taką świeżą, ale to początek ciepłego urlopu- nie przetrwałaby 🙁
Jeszcze trochę mogłabym Wam opowiadać o czeskim jedzeniu, ale kolejny wpis to już Bratysława, więc znów będę jadła i chcę Was już pomału prowadzić do głównego punktu wyjazdu tj. do Budapesztu – będzie się działo;) Zdjęciem pysznego cappuccino jeszcze na rynku w Brnie dziękuję za udział w wycieczce. Paaa:)